Martyna & Marcin czyli warto rozmawiać
Martyna i Marcin to para nietuzinkowa. Martyna była mocno podjarana i chciała mieć sesje narzeczeńską (tak jak jej koleżanka, o której będzie traktował inny wpis na blogu) oraz zdjęcia samego ślubu w kościele. Z reguły rozmowa, na której przedstawiam swoją ofertę i opowiadam jak pracuję idzie łatwo i przyjemnie. Tym razem tak nie było. Marcin zakomunikował zaraz po przedstawieniu się ,że :„Ja zdjęć nie lubię i siebie na zdjęciach też nie lubię”. Pomyślałem sobie, że przez ten mur się nie przebije, a nawet jeśli to będzie ultra ciężka przeprawa. „Warto rozmawiać” – ktoś powiedział.
Zacząłem więc rozmawiać i dosyć szybko trafiliśmy z Marcinem na wspólny temat jakim są AMERYKANCKIE RAPSY sprzed lat. Gdy dodatkowo okazało się, że palą „tylko cudzesy w dobrym towarzystwie” wiedziałem, że jestem w domu.
Marcin był zajebiście bierny przez całą sesję, co w sumie stanowiło dobry kontrast do Martyny wygłupiającej się dookoła niego. Na sam koniec sesji, gdy zaszło już słońce, dostałem od nich jeszcze młotem w potylicę. Na pytanie: „Gdzie zaparkowaliście?” Odpowiedzieli :„Motor zaparkowaliśmy tam!”
„Rozmawiać to trza umić Panie”!!! Nie o pierdołach, ale o motoryzacji, o której z resztą nie mam zielonego pojęcia.
Następną rozmowę z Parą Młodą zaczynam pytaniem: „Czym przyjechaliście?”